Moje wyobrażenie o francuskim śniadaniu :)

Mówiłam już o skojarzeniach, jakie wyzwala we mnie hasło "kuchnia francuska".
Chwilowo postanowiłam obstawać przy mojej wizji artystycznego śniadania ze słodkim rogalikiem w tle i atmosferą sztuki unoszącej się w powietrzu.:)
Jeśli chodzi o mnie, nie potrzebuję specjalnie aranżować przestrzeni podobnej do atelier szalonego artysty, ponieważ takowy kącik posiadam.
Do pełni szczęścia niezbędna jest tylko kawa. :)




Potrzebujemy:
-ciasto francuskie w ilości dowolnej
- nadzienie, jakie tylko sobie wymarzymy - owoce, czekolada, dżem... czego dusza zapragnie
( ja uzyłam bananów i czekolady)



Z ciasta francuskiego wycinamy trójkąty ( tak, jak tutaj), następnie na szerszej stronie układamy nadzienie i zwijamy ku wierzchołkowi. Pieczemy około 18 minut w piekarniku nagrzanym do 200 -220 stopni.




Vive la France!






Vive la France!

Muszę przyznać, ze nigdy nie fascynowałam się kuchnią francuską. Być może niesłusznie tę część kulinarnego świata kojarzyłam jedynie ze ślimakami i żabimi udkami, a także słodkimi croissantami, czy bagietkami konsumowanymi przez francuskich artystów, noszących przekrzywiony na bok berecik.

O ile nie mam nic przeciwko wyżej wymienionym smakołykom, to podejrzewam, że nie są one jedynymi smakami, które powinny przychodzić mi na myśl, jeśli chodzi o Francję.

Jak zdążyłam się dowiedzieć, kuchnia francuska może miło zaskoczyć różnorodnością i ciekawymi połączeniami. "Sprowokowana" takimi zapowiedziami postanowiłam wziąć się z nią za bary. :)


Efekty mojej przygody z kuchnią francuską:

 Moje wyobrażenie o francuskim śniadaniu (klik)

 Francuska zupa cebulowa (klik)